Generalnie lubię "świeże" przyprawy do moich dań, dotyczy to także ziół. Niektóre zioła są łatwe w uprawie, podczas gdy innym nie wystarczy mokra ziemia i odrobina słońca. Na oknie w moim pokoju (jedyny parapet w domu, gdzie prawie cały dzień świeci słońce) stoi miska z 5 doniczkami z ziołami (takimi kupionymi w supermarkecie) i jedna duża donica, gdzie posadziłyśmy sobie kolendrę oraz, prawie całkowicie zagłuszoną przez sąsiadkę, bazylię. Zioła, które kultywujemy (hahaha takie ładne słowo, choć zupełnie nie wiem, czy słusznie je tu używam - SJP mówi, że dotyczy wybranych roślin, ale jakich tego nie określa) to te z łatwiejszych w uprawie, ale jednocześnie tych, które najczęściej używa się w kuchni, tj.: szałwie, duża bazylia (prawie całkowicie ogołocona do dzisiejszego przepisu), pietruszka, kolendra (też prawie już zużyta) i tymianek (oh matko! jak ja uwielbiam świeży tymianek!). Zawsze powtarzam, że przyzwoitość kuchenna nakazuje jak najczęściej używać świeżej bazylii, bo jej smak jest 3 razy intensywniejszy niż takiej suszonej. Nie to, że jest coś złego w suszonej bazylii, nie... Po prostu taka świeża jest lepsza. Tak samo, jak lepszy jest świeżo zmielony pieprz, ale tego nie będę chyba powtarzać, bo moja dewiza z nagłówka :)
Pomysł na to co dziś Wam zaproponuję do ugotowania zrodził się z braku, hmm, pomysłu na coś innego na obiad i ograniczonej zawartości lodówki połączonej z dużą niechęcią do wyprawy do sklepu. Wynikiem tego równania, był obiad na który moja rodzina jadła naleśniki bazyliowe z nadzieniem serowym. Okazało się, że był to strzał w 10 i, nie po raz pierwszy, okazało się, że najlepsze dania wychodzą mi, gdy mam 3 produkty na krzyż w lodówce.
Będą Wam potrzebne:
- dobra, teflonowa patelnia
- blender (+końcówka do miksowania)
- olej do smażenia
- bazylia (ja ogołociłam prawie doniczkę, w każdym razie dużo - tak dużą garść potrzeba)
- 1,5 szkl mleka
- 2 jajka
- 150-170 g mąki (ja użyłam pół na pół: zwykłej pszennej i pszennej pełnoziarnistej) - zależy od tego jak płynne ciasto lubicie
- 1 łyżka oleju
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- ser feta
- trochę jogurtu
- kilka małych, koktajlowych pomidorków
- zielona cebulka
- pieprz
- Bazylię wrzucamy do blendera i miksujemy aż bazylia będzie jak najbardziej posiekana.
- Przekładamy bazyliową papkę do dużego naczynia (jeśli mamy duży kielich do miksowania możemy całe ciasto w nim zmiksować). Dodajemy mleko, jajka, mąkę, olej, proszek do pieczenia, sól - wszytko razem miksujemy, aż ciasto będzie gładkie. W razie potrzeby dodajemy mąkę lub mleko.
- Smażymy na średnik ogniu naleśniki. Mnie na małej patelni z IKEI wyszło 15 naleśników, myślę, że na większej będzie ich ok. 8.
- W blenderze miksujemy ser feta z jogurtem (tę czynność można także wykonać widelcem, choć jest to odrobinę trudniejsze). Dodajemy pomidorki pokrojone na ćwiartki oraz posiekaną cebulkę. Doprawiamy pieprzem i mieszamy.
- Smarujemy połowę naleśnika serem i składamy na 4. Dobrze smakują także na zimno.
Smacznego!!
P.S. Inspiracja z Kwestii Smaku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz