piątek, 27 czerwca 2014

Tort

Piekę właśnie malinowo-czekoladowy tort urodzinowy dla mojej siostry... trzymajcie kciuki! :)
Update: 3 blaty gotowe - studzą się! Jutro ciąg dalszy, czyli krem kakaowy i dekoracja! :)


Jeden surowy blat

3 upieczone blaty
Update 2: Gotowy tort urodzinowy:



czwartek, 26 czerwca 2014

Wyborne Śniadania - Pancakes

Zauważyłam, że nie dość, że zaniedbuję na moim blogu mój słodki ząb (czy w języku polskim istnieje w ogóle takie wyrażenie? czy jest to kalka z języka angielskiego?) to jeszcze bardzo poważnie zaniedbuję tak ważny posiłek jakim jest śniadanie! Postanawiam to niniejszym naprawić i, jeśli to tylko możliwe, nadrobić moje zaległości. A wiem, że nie będzie to proste!
Przepis ten towarzyszy mi o tak wielu lat, że nawet nie jestem pewna, kto pierwszy nakarmił mnie Pancake'ami (chyba była to moja kuzynka Karolina :)). Jest to jedno z moich ulubionych śniadań na słodko i na ciepło. Chyba nie ma osoby, która odmówiłaby sobie tych małych słodkawych placuszków, które można, za przykładem Brytyjczyków, smakować również z bekonem, choć, statystycznie, nasz polski naród preferuje je z miodem, cukrem lub dżemem. Częstowałam już nimi wiele osób i wszystkie, jak jeden mąż, rozpływały się w zachwytach nad ich smakiem.

środa, 25 czerwca 2014

Burgery prawdziwie australijskie

W czasie mojego pierwszego pobytu a Hiszpanii, gdy przez rok mieszkałam w Leon tak się zdarzyło, że przez pół mieszkałam z Katriną z Australii. Niesamowita dziewczyna! Zawsze w dobrym humorze, zawsze chętna do pomocy... do końca życia będę pamiętać jak wróciłam z imprezy (ok 5 rano) i Katrina, wróciwszy wcześniej, siedziała u siebie w pokoju (który miała obok łazienki) i jakoś tak zaczęłyśmy rozmawiać: ja ciągle w kurtce, ona w spodniach z pidżamy i staniku. Siedziałyśmy chyba do 8 rano i gadałyśmy :) W każdym razie, pewnego wieczoru Katrina postanowiła zrobić nam kolację i właśnie poczęstowała nam burgerami takimi jak robi jej mama. Jako, że tak Katrina, jak i jej mama, mieszkają w Australii to wmawiam sobie, że właśnie takie burgery są najbardziej typowymi burgerami australijskimi. Nigdy nie poszukiwałam innego przepisu, bo te uwielbiam, ubóstwiam, jestem nimi zachwycona! Nie jest to, broń boże, dietetyczne jedzenie, ale chyba czasem warto sobie pozwolić na taką rozpustę!

piątek, 20 czerwca 2014

Zakupy, zakupy, zakupy....

Pojechałam dziś do IKEi na zakupy. Miałam kupić karnisze. Kupiłam formę na tartę z wyciąganym dnem!! Od już bardzo długiego czasu chciałam taką mieć, ale te które widziałam nie podobały mi się (bo były dość tandetnie zrobione). Ta forma na tartę jest perfekcyjnie piękna :) Czerwona z zewnątrz, a teflonowo srebrna w środku :) Yay! Nie mogę się doczekać próby... Miała być jutro z quiche lorraine ale nabrałam ochoty na prawdziwie australijskie hamburgery, więc do niedzieli co najmniej przyjdzie jej czekać :)
Ach!! I w Biedronce kupiłam sobie formę do pieczenia bagietek!!!! YAY!!!!! *.* Wypróbuję jutro i Wam powiem. :-)


P.S. Karnisze też kupiłam :P

czwartek, 19 czerwca 2014

Muzyka do gotowania

Dodałam nową stronę u góry z lewej strony: Muzyka do gotowania. Będę tam publikować muzykę przy której gotuję :) Bo nie ma gotowania bez odpowiedniego podkładu muzycznego! :)

The Science of Baking: w drodze do idealnego placka - 2. drożdże

W części drugiej naszego cyklu poświęconego tajnikom kuchennym bardzo krótko przyjrzymy się drożdżom.  Wszyscy wam pewnie nie raz mówili,  że ciasto drożdżowe jest bardzo trudne i łatwo da się nie zepsuć - nie wiem.  Właśnie dyskutowałam z Mamą o tym co trzeba zrobić żeby wyszedł nam zakalec i nie udało nam się wymyślić takiego błędu, który spowodowałby katastrofę. Nie wierzę w fazy księżyca czy miesiąca na pieczenie placka drożdżowego - zabobony, ot co! 

środa, 18 czerwca 2014

Nie jestem wegetarianką, ale....

Nie lubię mięsa. Nie w smaku, smak jest ok, bywa, że nawet wspaniały,  smak lubię.  Problem pojawia się gdy muszę je przygotować.... nie to że nie umiem, umiem, ale bardzo nie lubię faktury mięsa,  nie lubię go dotykać i wycinać żyłek tłuszczu. Horrorem dla mnie są udka z kurczaka, a cała kura w ogóle odpada (no chyba, że nie mam wyjścia...). O! lubię mięso mielone... Mięso mielone nie wymaga pracy,  a co za tym idzie zbyt dużej ilości macania go ;-) W moim domu bardzo rzadko je się mięso jeśli to tylko podlega mojej decyzji.  Na szczęście nie ma nikogo kto by się sprzeciwiał takiemu stanowi rzeczy... bo nie wiem co by było :-P 

Bardzo często za to mamy makaron. Różnego rodzaju z różnymi sosami. Dziś zaprezentuję Wam przepis na pierwszą Lasagne wegetariańską (druga jest w prawdzie nie do końca wegetariańska,  ale o tym kiedy indziej :-))

Jesienne ciasto dyniowe, czyli Mistrzostwa Świata w Brazylii trwają

Lodowe ciasto dyniowe upiekłam prawie dwa tygodnie temu (w piątek) na pocieszenie, choć już nie pamiętam dlaczego miałam zły humor... A, że teraz w czasie Mistrzostw Świata nie mam aż tyle czasu na kulinarne rewolucje, więc po kolei będę pisała o pysznych rzeczach, które zrobiłam już jakiś czas temu, a nie opublikowałam, bo... nie. 

wtorek, 17 czerwca 2014

Sałatkowy zawrót głowy cześć dalsza

Pogoda ciągle nam sprzyja na grilla, więc i grillowych przepisów nie dość :-) Jak już wspominałam mięsna cześć (+rozpalanie grilla) nie są moją najmocniejszą stroną (choć nie omieszkam się z nimi także zmierzyć sooner than later)... ale sałatki to chyba mocna strona każdego, nawet laika! Dzisiejsza sałatka jest bardzo zaskakująca tak w smaku jak i w składzie.  Po przeczytaniu pewnie stwierdzicie,  że aa aaa to nie może być dobreA jednak jest ona wspaniała w smaku, bardzo prosta i idealna jako dodatek do mięs i ryb!
Suma summarum niech nie zniechęca Was dziwny skład i ogólna niechęć do pietruszki, bo ta sałatka (surówka?) jest wspaniała w smaku!!

Szpinakowa zieleń

Ten post dedykuję w całości Eunice, która prosiła mnie o przepisy na szpinak :) To jest mój ostatnio ulubiony przepis szpinakowy, bo jest lekki i wiosenny (letni? chyba letni, biorąc pod uwagę panującą temperaturę :)
Szpinak jest super warzywem, można go jeść ugotowany i na surowo, mrożony też jest dobry, nie traci koloru pod wpływem obróbki termicznej i zawiera wiele witamin, co jest niesamowicie istotne! Nie. Hodowcy szpinaku nie zapłacili mi za reklamę :) Po wielu latach głębokiej nienawiści do tego warzywa odkryłam jego dobrą stronę i moje uwielbienie jest ogromne! Tak ogromne, że podczas rocznego pobytu w Leon w Hiszpanii co najmniej raz w tygodniu jadłam makaron ze szpinakiem (także dlatego, że było to najtańsze danie :)). 


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Moje ulubione zioło

Generalnie lubię "świeże" przyprawy do moich dań, dotyczy to także ziół. Niektóre zioła są łatwe w uprawie, podczas gdy innym nie wystarczy mokra ziemia i odrobina słońca. Na oknie w moim pokoju (jedyny parapet w domu, gdzie prawie cały dzień świeci słońce) stoi miska z 5 doniczkami z ziołami (takimi kupionymi w supermarkecie) i jedna duża donica, gdzie posadziłyśmy sobie kolendrę oraz, prawie całkowicie zagłuszoną przez sąsiadkę, bazylię. Zioła, które kultywujemy (hahaha takie ładne słowo, choć zupełnie nie wiem, czy słusznie je tu używam - SJP mówi, że dotyczy wybranych roślin, ale jakich tego nie określa) to te z łatwiejszych w uprawie, ale jednocześnie tych, które najczęściej używa się w kuchni, tj.: szałwie, duża bazylia (prawie całkowicie ogołocona do dzisiejszego przepisu), pietruszka, kolendra (też prawie już zużyta) i tymianek (oh matko! jak ja uwielbiam świeży tymianek!). Zawsze powtarzam, że przyzwoitość kuchenna nakazuje jak najczęściej używać świeżej bazylii, bo jej smak jest 3 razy intensywniejszy niż takiej suszonej. Nie to, że jest coś złego w suszonej bazylii, nie... Po prostu taka świeża jest lepsza. Tak samo, jak lepszy jest świeżo zmielony pieprz, ale tego nie będę chyba powtarzać, bo moja dewiza z nagłówka :)

środa, 11 czerwca 2014

Pyszny powód dla którego wczoraj nic nie opublikowałam...

Nie mam wiele na swoje usprawiedliwienie... nawet zaczęłam go tworzyć (o szpinaku miał być/będzie), ale nie byłam w stanie go dokończyć. Jedna sprawa, że nie miałam już weny o 23, a druga, że wcześniej tego wieczoru przygotowałam wspaniałego drinka, który przyjemnie szumiał mi w głowie (ale uniemożliwiał prawdziwe skupienie się na pisaniu :))
Jest to kolejny przepis, który mogę umieścić w kategorii truskawkowe szaleństwo :) Ostatnie dni były bardzo ciepłe co zaowocowało (pun totally intended) najsłodszymi truskawkami. Pani która mi je sprzedawała nie była najmilsza i na dodatek z 1 koszyka musiałam wyrzucić 15 zepsutych truskawek, ale all in all bardzo się cieszę, że je kupiłam, bo dzięki nim mogłam sobie przypomnieć jak bardzo mój plebejski gust lubi, tak zwanego, ruskiego szampana :) 
Prawdą jest, że dotychczas szczyciłam się raczej mocną głową, więc do końca nie rozumiem dlaczego mi w niej zaszumiało :> Może to słodycz truskawek, a co za tym idzie duże tempo spożycia (hahahahaha :P) spowodowały taką reakcję mojego mózgu. Przepis dla osób 18+, ale podam też wersję dla dzieci :)
A w ramach przeprosin, że przez 5 dni nic nie publikowałam pod przepisem na Rossini coś jeszcze dobrego do picia. Nie przegapcie!


czwartek, 5 czerwca 2014

Cebulowy zawrót głowy

Pogoda nas nie rozpieszcza... to jest fakt. Dziś rano obudziłam się do pięknego słońca (co zaowocowało wpisem o poprawie pogody), a do teraz były tu już 3 ulewy... i jedna mini burza. Nie wiem co mam myśleć, ale takie zachwianie pogodowe każe mi zawsze wątpić w to, że kiedykolwiek będzie lato. Nawet moje zioła na parapecie nie chcą tak dziarsko rosnąć jak zwykle... Teraz siedzę pod kołdrą i zastanawiam się czy przepis na pożywną i krzepiącą Włoską zupę cebulową to jest to o czym powinnam pisać. W zanadrzu mam dla was przepis na wspaniałe brytyjskie sconsy oraz 2 rodzaje dżemów, które wczoraj robiłam... 
Skłaniam się ku zupie, bo właśnie całkiem niedawno ją zjadłam i przepełniona radością i zachwytem nad jej smakiem nie mogę się doczekać, żeby podzielić się serketem jej przygotowania.

The Science of Baking: w drodze do idealnego placka - 1. ubijanie piany z białek

Pieczenie nie jest prostą rzeczą. Powie Wam o tym każdy, kto kiedykolwiek w swoim życiu musiał lub chciał coś upiec - możesz co do kropki zrobić wszystko tak jak w przepisie, a drożdżowe i tak nie wyrośnie lub kruche zamiast kruche będzie gumowe. O tym, że suflet upadnie, a z sernika będzie się lała woda nie wspominając.  Jest jednak kilka kroków, czy trików, które zasadniczo mogą ułatwić wam życie w kuchni (szczególnie to około pieczenia ciasta), a o których nie zawsze autorzy przepisów pamiętają, żeby wspomnieć. Nie pamiętają lub nie chcą o nich pisać, bo zakładają, że osoby sięgające po ICH przepis zjadły zęby na pieczeniu i coś takiego jak fakt, że kruche ciasto należy podpiec przed rozłożeniem na nim owoców, jest oczywiste. (Tak to mnie się zdarzyło jak miałam 14 lat, a mamy nie było w domu, żeby mi powiedzieć :P Nie wstydzę się moich porażek).

Rabarbarowa lemoniada orzeźwiająca

Skoro wróciła do nas ładna pogoda (?!) to z czystym sumieniem mogę wam polecić kolejny grillowy przepis, tym razem na coś do picia. Już kilkakrotnie zauważyłam, że wiosna/lato to mój ulubiony okres nie tylko ze względu na temperaturę, ale także, a może przede wszystkim, ze względu na dostatek i różnorodność dostępnych warzyw i owoców. Rabarbar jest tym warzywem, które ma dla mnie wyjątkowo domowe i ciepłe skojarzenia. W przeciwieństwie do groszku czy szpinaku, chyba nigdy nie słyszałam o tym, żeby rodzice/dziadkowie męczyli swoje dzieci do zjedzenia go pod pretekstem zdrowotności :) Chyba już przy okazji tarty zachwycałam się jego słodko-kwaśnymi walorami, które w ciastach mają szczególne zastosowanie. Te same walory sprawiają, że sam pomysł zrobienia z niego napoju, wydaje się być cudowny. Naturalnie można ugotować kompot, ale to takie codzienne... Na grilla, szczególnie jeśli przychodzą goście trzeba przygotować coś niezwykłego, niecodziennego! Stąd pomysł na Lemoniadę Rabarbarową!

wtorek, 3 czerwca 2014

Gdy na dworze szaro, buro...

Gdy na dworze szaro, buro i wystawienie dużego palca u nogi za drzwi (żeby było dramatycznie, ale niezbyt tragicznie) wydaje się nadludzkim wyczynem trzeba znaleźć jakieś miejsce w którym moglibyśmy się pocieszyć. Łóżko zawsze wydaje się być dobrym rozwiązaniem (nie, nie! robimy herbatę i czytamy książkę... pfff!), najlepiej takie z widokiem na świat! Dla mnie zawsze rozwiązaniem jest kuchnia, bo skoro za oknem szaro to choć na stole może być kolorowo.
Choć podczas obróbki termicznej większość zielnych warzyw traci swój żywy, świeży kolor to są takie, w innych kolorach, które nawet po ugotowaniu kuszą kolorem. Jednym z takich warzyw jest kukurydza. Gotowana na parze kukurydza lekko posypana solą to już kulinarne niebo (dla tych co lubią jej słodkawy smak), ale zamieniona w zupę - to już zupełnie inny poziom uwielbiania!
Zanim zrobiłam ją pierwszy raz spotkałam się z dużą ilością powątpiewania ze strony... wszystkich właściwie. Nie wiem co w stwierdzeniu zupa kukurydziana  jest takiego, że każe ludziom nie dawać wiary w jej niebiański słodko-ostry smak. Moi drodzy nic bardziej mylnego, nie wątpcie w jej smak - jest to jedna z najlepszych zup na świecie (w jednej linii z zupą serową i zupą indyjską).

Zupa kukurydziana z kleksem z pesto

Domowe pesto ziołowe - idealny dodatek do wszystkiego

Są takie rzeczy, które każdy powinien mieć w kuchni: miarka, waga, ostry nóż, tarka, co najmniej jedna patelnia i jeden garnek, trzepaczka, czy deska. 
Są takie rzeczy, które każdy powinien mieć w lodówce i domowe pesto ziołowe jest jedną z nich. Pytanie dlaczego nie jest tu odpowiednią strategią, więc nawet nie próbujcie...
Zielone, ziołowe pesto jest rzeczą (potrawą) wspaniałą i można je przechowywać w lodówce nawet 2 tygodnie (choć u nas nie ma szans na dotarcie do limitu... ba! u nas jego obecność w lodówce nie przekracza nawet tygodnia). Pasuje zarówno do makaronu (bardzo tradycyjna włoska potrawa jakbyście nie wiedzieli), jak i do kanapek. Można posmarować nim tosta i polać kawałek mięsa, sprawdza się fantastycznie w zupie kukurydzianej (będzie przepis już niedługo :P zapomniałam o niej i teraz dzięki pesto przypomniało mi się czego jeszcze z pyszności nie było na blogu!), a z pewnością są takie osoby, które i do masła orzechowego by je dodały (Amerykanie wiele różnych kombinacji z masłem orzechowym robią, więc nic już mnie nie zaskoczy :))

Zupa kukurydziana z kleksem z domowego pesto

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Moje chlebowe przygody - część I: Chleb drożdżowy z pesto

Od niepamiętnych czasów poszukuję przepisu na chleb idealny. Jeśli miałabym być całkiem szczera nie jestem właściwie pewna czym dla mnie jest chleb idealny, więc, tak jak z poszukiwaniem pracy: nieumiejętność sprecyzowania celu utrudnia poszukiwania. Jedno jest pewne: całodniowe oczekiwanie, skomplikowany proces twórczy i nieprzeciętnie duża ilość gotowego produktu zniechęcają mnie!
Miałam kiedyś przepis na całkiem dobry chleb z ziarnami na zakwasie. Nawet czas przygotowania i pieczenia nie był zaporowy. Problemy z tym przepisem były dwa: 1) każdorazowo wychodziły 3 duże bochenki, czego nawet, wtedy  5 osobowa, moja rodzina nie była w stanie zjeść (chleb po 2 dniach robił się twardy i niesmaczny - jak każdy chleb z piekarni); 2) zakwas trzeba było "odświeżać" co, co najmniej, tydzień ("odświeżać" czyt. wymieszać ten przechowywany w lodówce z nową porcją ciasta chlebowego). Jedzenie tego chleb, o dość specyficznym smaku, w takiej ilości w jakiej wymagał tego proces twórczy było ciężkim wyzwaniem i chyba po 4 miesiącach daliśmy sobie spokój, plus byliśmy już nim strasznie znudzeni. 

Chleb z "żeliwnego garnka"