poniedziałek, 11 maja 2015

Włochy na przedwiośniu - klasyczne tiramisu

Kulinarnie, Włochy to chyba mój ulubiony kraj. Bogactwo smaków i aromatów zachwyca, a prostota większości potraw tylko podkreśla co w jedzeniu jest najważniejsze - przyjemność! Francuska kuchnia podobno też jest wspaniała, ale jakoś ciągle mam z nią nie po drodze (pomijając oczywiście tarty i quiche). Może to zasługa pizzy, a może makronów, ale Włochy i włosi, i ich gotowanie to, dla mnie, kwintesencja lata i słońca.
Tiramisu wydaje się być najbardziej znanym deserem z Półwyspu Apenińskiego i w każdej, absolutnie każdej, włoskiej restauracji jest na czele menu. Jeśli ktoś nie umie gotować - idealne rozwiązanie to właśnie wybrać się w miejsce gdzie ktoś dla nas przygotuje ten cud cukierniczy, ale prawda jest taka, że tiramisu jest niezwykle proste i nie trzeba posiadać żadnych kwalifikacji kulinarnych, by cieszyć się kawowo-śmietankowym smakiem rozpływającym się w ustach.
Przepis, który Wam dziś zaproponuję jest najlepszym i najprostszym jaki kiedykolwiek wykorzystałam w czasie przygotowywania tego deseru. 
Słońce za oknem, więc nie ma już na co czekać, lato w kuchni z tiramisu czas zacząć! 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Burgerem śląsk stoi - Plebiscytowa Burger Bar

Nie wiem czy w Polsce istnieje druga taka kumulacja miejsc z burgerami jak w Katowicach. Serio! Plebiscytowa Burger Bar to tylko najnowszy adres na mapie podążający świetnie wydeptaną ścieżką Mad Mick'a (swoją drogą muszę się tam znów wybrać, by zdjęcia zrobić i recenzję napisać). Piszę, podążając za Mad Mick'iem, ale tak na prawdę łączą ich tylko i wyłącznie burgery w nazwie głównego dania, bo ani sam smak, ale wystrój, ani aranżacja... nic nie jest podobne.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Wielkanocne must be - faszerowane jajka

W czasie około-wielkanocnym w zeszłym roku, już planowałam istnienie tego bloga i będąc, choć raz, osobą zapobiegliwą już wtedy zrobiłam zdjęcia, by w tym roku móc się z Wami nimi (przepisami) podzielić! Od kilku lat nasz stół wielkanocny nie może się obyć bez faszerowanych jajek, choć raczej powinnam napisać bez faszerowanych skorupek od jajek :) Tradycyjne jaja faszerowane tez kiedyś robiliśmy, ale się znudziły, potrzebna była zmiana repertuaru, więc zaczęliśmy faszerować skorupki. Pyszne są wielce, możecie mi wierzyć!! Pewnie dlatego też po pierwszej próbie zostały z nami na stałe, choć stosujemy dla nich "zasadę dóbr rzadkich", żeby nam się nie znudziły. 
Ja przygotowuję po 1 jajku na osobę, bo na stole wielkanocnym tyle pyszności, że nie ma co się zapychać jednym daniem!!

wtorek, 31 marca 2015

Ciasto jak mech zielone - w oczekiwaniu na Wielkanoc

Nie denerwujcie się, ale dziś znowu mam dla Was coś z granatem... To nie to, że gotuję tylko ostatnio potrawy z granatem... jakoś tak po prostu wyszło :)
Zaczął się Wielki tydzień i nawet Ci, co nie świętują Wielkanocy mają długi weekend na końcu tegoż tygodnia, co oznacza, że należy się właściwie przygotować. Wszyscy wiemy jak ważne jest ciasto w czasie świąt, również wszyscy czujemy, że nie ma co piec w kółko tego samego każdego roku. Dlatego też mam dla Was przepis, który ożywi wasz wielkanocny stół, nie tylko kolorem, ale całym swoim wyglądem i smakiem. Nie, nie potrzeba zielonego barwnika!
Z wyglądu efektowne, w smaku wspaniałe... czego chcieć więcej?? Granatu!! Tak, powoli mija okres na granaty także spieszcie się!!!! 

piątek, 27 lutego 2015

O granacie i mięsie słów kilka

Kupiłam nową Kuchnię. Ci, którzy mnie choć trochę znają (lub czytają tego bloga, really...) patrząc na okładkę od razu domyślą się dlaczego :) Tak. Z powodu granata! Jakież było moje rozczarowanie patrząc do środka w domu (nie ogólne rozczarowanie, bo jest kilka fajnych przepisów, ale granatowe rozczarowanie) - tylko 6 przepisów z czego memo większości jest: posyp pestkami granatu to co ugotowałeś! Oczekiwałam czegoś więcej... 

wtorek, 27 stycznia 2015

Akira Sushi - Tarnowskie Góry

Dziś pora na drugą moją restauracyjną recenzję. Tym razem jest to miejsce bliżej mojego domu rodzinnego - Akira Sushi w Tarnowskich Górach.
Czy znacie to uczucie, gdy chcielibyście spróbować jakiejś potrawy, ale nie wiecie czy będzie Wam smakować, więc nie wiecie czy warto ją zamawiać i wydawać na nią pieniądze, by na końcu wyjść głodnym z restauracji? Ja tak miałam z sushi. Niby wygląda super, niby zdrowe i dietetycznie, ale tak egzotyczne... Kilka lat temu, gdy byłam na tymczasowej, studenckiej emigracji w Hiszpanii, moja mama, podobno, w domu zrobiła sushi... Nie było mi danego go spróbować, a jest to danie na tyle pracochłonne, że nie powtórzyła eksperymentu (chociaż wieść gminna niesie, iż było pyszne). Ja sama nie miałam zapału, no bo co jak będzie niedobre?

czwartek, 22 stycznia 2015

Świąteczna podróż na sto kuchni :P - Tybetańskie pierożki momo

Święta bożego narodzenia są super pod wieloma względami, jednym z nich, tak jak w czasie urodzin, są prezenty. Odkąd zaczęłam prowadzić bloga kulinarnego duża część moich prezentów jest tematycznie właśnie z nim związana. Tak było w czasie urodzin, tak jest i teraz. Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, gdyż niektórych rzeczy na pewno by sobie sama nie kupiła, a są świetne, jak na przykład stalowe krążki. Pod choinką znalazłam także książkę z przepisami Dominiki Wójciak (jako, że jest moją imienniczką postanowiłam, iż "in due time" ugotuję wszystko z niej). Kilka przepisów już wypróbowałam, niektóre smaczne, inne pyszne, a jeszcze inne zjadliwe, ale "szału ni ma". Chyba nie polubię jej bardziej, niż książki Mamma Mia, ale na pewno na stałe zagości w mojej kuchni. Nie polubię jej bardziej, nie ze względu na samą książkę, bo myślę, że jest super, ale dlatego, że trudno będzie czemukolwiek przebić moją wielką miłość i skrajne uwielbienie do książki Cristiny Bottari. To powiedziawszy przejdźmy do samego przepisu. :)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Czekoladowe ciasto z granatem na pochmurną pogodę!

Z nowym rokiem świeżym krokiem :) Długo myślałam jaki przepis dla Was opublikować jako pierwszy w 2015 i zadecydowałam, że będzie to ten, który miał być ostatni w 2014, ale nie zdążyłam. Na ten przepis czekałam całe życie (nie wymyśliłam go sama, ale prawda jest taka, że ja nie mam cierpliwości do próbowania co wyjdzie w pieczeniu - skoro piekę ciasto to chcę je zjeść! Nie mam wykształcenia cukierniczego, a i im nie zawsze wychodzi! Po co mam się męczyć jeśli jest tyle wspaniałych przepisów na słodkości, które mogę sprawdzić? Choć prawdę powiedziawszy nie wszystkie przepisy jakie znajdę zachowują swoje proporcje, ale baza zawsze jest i nie muszę od zera zaczynać :)) To powiedziawszy przejdę do rzeczy ważnych, bo ten przepis... ten przepis jest wspaniały! Jest słodki i wytrawny, i czekoladowy, i owocowy, i w ogóle jest taki, że och! A najważniejsze jest to, że jest to ciasto z owocem granatu, a owoc granatu jest najważniejszym owocem w mojej kuchni! Uwielbiam granat! Jego kwaśny smak i małe pesteczki, jego łatwość obierania i to, że jest, podobno, dietetyczny! Jak ze wszystkim sezonowym, z jednej strony bardzo mi przykro, że trudnością byłoby upieczenie tego ciasta w środku lata, ale z drugiej dzięki temu działa zasada "dóbr rzadkich" i jak już mam granat to moje szczęście jest przeogromne!!!!!