czwartek, 22 stycznia 2015

Świąteczna podróż na sto kuchni :P - Tybetańskie pierożki momo

Święta bożego narodzenia są super pod wieloma względami, jednym z nich, tak jak w czasie urodzin, są prezenty. Odkąd zaczęłam prowadzić bloga kulinarnego duża część moich prezentów jest tematycznie właśnie z nim związana. Tak było w czasie urodzin, tak jest i teraz. Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, gdyż niektórych rzeczy na pewno by sobie sama nie kupiła, a są świetne, jak na przykład stalowe krążki. Pod choinką znalazłam także książkę z przepisami Dominiki Wójciak (jako, że jest moją imienniczką postanowiłam, iż "in due time" ugotuję wszystko z niej). Kilka przepisów już wypróbowałam, niektóre smaczne, inne pyszne, a jeszcze inne zjadliwe, ale "szału ni ma". Chyba nie polubię jej bardziej, niż książki Mamma Mia, ale na pewno na stałe zagości w mojej kuchni. Nie polubię jej bardziej, nie ze względu na samą książkę, bo myślę, że jest super, ale dlatego, że trudno będzie czemukolwiek przebić moją wielką miłość i skrajne uwielbienie do książki Cristiny Bottari. To powiedziawszy przejdźmy do samego przepisu. :)


 Tybetańskie pierożki z dynią i soczewicą na ostro zaskoczyły mnie pozytywnie. Spodziewałam się, że farsz będzie, albo mdły, albo suchy. Nie mam super doświadczeń z soczewicą, a to dlatego, że nie cierpię warzyw strączkowych i unikam ich jak ognia. (Chyba, że są sprytnie schowane jak np. w Chili con carne :P) Nie jestem fanką ich "papierowego" smaku na języku, który o dziwo w pierożkach momo mi nie przeszkadzał. Koniec końców ten przepis to sukces wielki (i prosty!), także polecam do wypróbowania. Autorka książki poleca podawać z brzoskwiniowo-rabarbarowym czatnejem, którego niestety nie miałam o tej porze roku możliwości przygotować, więc podałam z masłem i kolendrą.
A.S. Widzicie jakie sobie fajowskie transparentne stemple zrobiłam na zdjęcia? :D



Tybetańskie pierożki momo (wyszło mi 16 sztuk): 

Ciasto:
  •  3/4 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki oleju
  • 1/3 szklanki wrządku
  • szczypta soli
Farsz:
  • 120 g miąższu z dyni (surowego)
  • 1/3 szklanki czerwonej soczewicy
  • 2 cebule dymki
  •  1/2 cebuli (lub 1 mała)
  • 1 ząbek czosnku
  • szczypta pokruszonej papryczki jalapeño
  • 1 cm świeżego imbiru
  • ok. 1 łyżka oleju (może przydać się więcej)
  •  sól
  1. Przygotowujemy farsz: soczewicę płuczemy i gotujemy w osolonej wodzie przez 10-15 minut. Odcedzamy. Dynię trzemy na tarce z dużymi oczkami. Cebulę i białą część dymki drobno kroimy i wrzucamy na ciepły olej, żeby się zeszkliła.  Dodajemy starty czosnek oraz imbir, a następnie także ostrą paprykę. Smażymy kilka minut po czym dorzucamy startą dynię, solimy i trzymamy na ogniu, pod przykryciem przez 10-15 minut. Właśnie teraz okazuje się, że 1 łyżka oleju to za mało, możemy dolać jeszcze trochę, a następnie podlewamy wodą, tak by farsz był gęsty, ale nie przychwytywał się do patelni. Dodajemy soczewicę i smażymy jeszcze przez max. 5-10 minut.  Na sam koniec wrzucamy posiekaną zieloną część dymi i zdejmujemy z ognia do wystudzenia.
  2.  Robimy ciasto: wodę zagotowujemy. W misce mieszamy mąkę, sól i olej. Dodajemy gorąca wodę i mieszamy drewnianą łyżką lub widelcem. Gdy masa trochę przestygnie wyrabiały elastyczne ciasto. Jeśli farsz jest jeszcze za ciepły możemy włożyć ciasto na chwilę do lodówki.
  3.  Na blacie posypanym lekko mąką rozwałkowujemy ciasto i wykrawamy krążki o średnicy ok. szklanki. Ja wykrawałam trochę większe, metalową foremką. Na kole kładziemy trochę farszu (można go uformować u dłoni w kulkę), chwytamy za brzegi krążka i zlepiamy pierożek ku górze, tak by móc go postawić falbanką do góry.
  4. Wrzucamy do posolonego wrzątku i gotujemy przez 4-5 minut. Podajemy z roztopionym masłem i posypujemy od góry kolendrą (świeżą lub mieloną).
Smacznego!!!!! 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz