wtorek, 27 stycznia 2015

Akira Sushi - Tarnowskie Góry

Dziś pora na drugą moją restauracyjną recenzję. Tym razem jest to miejsce bliżej mojego domu rodzinnego - Akira Sushi w Tarnowskich Górach.
Czy znacie to uczucie, gdy chcielibyście spróbować jakiejś potrawy, ale nie wiecie czy będzie Wam smakować, więc nie wiecie czy warto ją zamawiać i wydawać na nią pieniądze, by na końcu wyjść głodnym z restauracji? Ja tak miałam z sushi. Niby wygląda super, niby zdrowe i dietetycznie, ale tak egzotyczne... Kilka lat temu, gdy byłam na tymczasowej, studenckiej emigracji w Hiszpanii, moja mama, podobno, w domu zrobiła sushi... Nie było mi danego go spróbować, a jest to danie na tyle pracochłonne, że nie powtórzyła eksperymentu (chociaż wieść gminna niesie, iż było pyszne). Ja sama nie miałam zapału, no bo co jak będzie niedobre?

czwartek, 22 stycznia 2015

Świąteczna podróż na sto kuchni :P - Tybetańskie pierożki momo

Święta bożego narodzenia są super pod wieloma względami, jednym z nich, tak jak w czasie urodzin, są prezenty. Odkąd zaczęłam prowadzić bloga kulinarnego duża część moich prezentów jest tematycznie właśnie z nim związana. Tak było w czasie urodzin, tak jest i teraz. Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, gdyż niektórych rzeczy na pewno by sobie sama nie kupiła, a są świetne, jak na przykład stalowe krążki. Pod choinką znalazłam także książkę z przepisami Dominiki Wójciak (jako, że jest moją imienniczką postanowiłam, iż "in due time" ugotuję wszystko z niej). Kilka przepisów już wypróbowałam, niektóre smaczne, inne pyszne, a jeszcze inne zjadliwe, ale "szału ni ma". Chyba nie polubię jej bardziej, niż książki Mamma Mia, ale na pewno na stałe zagości w mojej kuchni. Nie polubię jej bardziej, nie ze względu na samą książkę, bo myślę, że jest super, ale dlatego, że trudno będzie czemukolwiek przebić moją wielką miłość i skrajne uwielbienie do książki Cristiny Bottari. To powiedziawszy przejdźmy do samego przepisu. :)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Czekoladowe ciasto z granatem na pochmurną pogodę!

Z nowym rokiem świeżym krokiem :) Długo myślałam jaki przepis dla Was opublikować jako pierwszy w 2015 i zadecydowałam, że będzie to ten, który miał być ostatni w 2014, ale nie zdążyłam. Na ten przepis czekałam całe życie (nie wymyśliłam go sama, ale prawda jest taka, że ja nie mam cierpliwości do próbowania co wyjdzie w pieczeniu - skoro piekę ciasto to chcę je zjeść! Nie mam wykształcenia cukierniczego, a i im nie zawsze wychodzi! Po co mam się męczyć jeśli jest tyle wspaniałych przepisów na słodkości, które mogę sprawdzić? Choć prawdę powiedziawszy nie wszystkie przepisy jakie znajdę zachowują swoje proporcje, ale baza zawsze jest i nie muszę od zera zaczynać :)) To powiedziawszy przejdę do rzeczy ważnych, bo ten przepis... ten przepis jest wspaniały! Jest słodki i wytrawny, i czekoladowy, i owocowy, i w ogóle jest taki, że och! A najważniejsze jest to, że jest to ciasto z owocem granatu, a owoc granatu jest najważniejszym owocem w mojej kuchni! Uwielbiam granat! Jego kwaśny smak i małe pesteczki, jego łatwość obierania i to, że jest, podobno, dietetyczny! Jak ze wszystkim sezonowym, z jednej strony bardzo mi przykro, że trudnością byłoby upieczenie tego ciasta w środku lata, ale z drugiej dzięki temu działa zasada "dóbr rzadkich" i jak już mam granat to moje szczęście jest przeogromne!!!!!